Nie straciliśmy jeszcze nadziei na stolik w Tasquinha do Fumo, ale wygląda na to, że jeśli chcesz zjeść tam niedzielny lunch, twoi dziadkowie powinni zarezerwować cię dziesiątki lat temu. Nasi tego nie zrobili. O czym oni myśleli? Zamiast tego wędrowaliśmy wąskimi uliczkami w poszukiwaniu innej knajpki, w której udało nam się zarezerwować stolik, ale ani mapy, ani profesor Google nie wystarczyły, aby łatwo dostarczyć nas do drzwi.


Zatrzymaliśmy się przed nieokreślonym budynkiem pośrodku niczego, kierując się jedynie instynktem. Nie było żadnych znaków, nawet na drzwiach, ale jakaś podejrzanie wyglądająca postać czająca się na zewnątrz zapewniła nas, że to jest to miejsce. Okazało się, że to właściciel. Wyjaśnił, że gdy tylko wywieszają szyldy i ogłoszenia, znikają, zwykle z dnia na dzień. Złośliwe elfy? Mam dość miękkie miejsce dla ukrytych miejsc, więc natychmiast zyskałem punkt, podobnie jak małe ogłoszenie tuż za drzwiami, które informowało klientów, że akceptowane będą tylko składane pieniądze i że nie chcą tu żadnych elektronicznych malarkey, dziękuję bardzo.


Wcześniejsze zamówienie

Zamówiliśmy nasz lunch w przedsprzedaży przez telefon, podobnie jak, jak się wydawało, wszyscy inni. Miejsce było wypełnione po brzegi, a wszyscy mieli swoje imiona nabazgrane na papierowych obrusach. Było tak pełno, że zostaliśmy przeniesieni do aneksu, który, jak większość aneksów, był pozbawiony uroku. Na ścianie znajdował się obowiązkowy duży ekran telewizyjny, na którym pokazywano niedzielną mszę. Dwa punkty, które to miejsce już zaznaczyło, będąc ukrytym i unikając niegodziwych sposobów elektronicznego pieniądza, zostały teraz zaznaczone. Wróciliśmy do zera.

Ludzie, z którymi dzieliliśmy pokój, wyglądali na miejscowych. Kto inny mógł natknąć się na to miejsce? Panowała przyjemna, szorstka atmosfera, ale jak zawsze, gdy znajdujesz się w małym pokoju z odblaskowymi granitowymi ścianami, był tam starszy mężczyzna o donośnym głosie, który nie miał pojęcia, jak głośny był. Na zdrowie. Kiedy czekaliśmy na nasze zamówienie, podniosłem wzrok i spojrzałem przez małe okno na zewnętrzne schody prowadzące do górnego pomieszczenia. Było tam pełno ludzi. Zaczęłam liczyć nogi. Straciłem rachubę. Myśleliśmy, że pojawił się autokar.

Zamówiliśmy ośmiornicę na danie główne, gdy rezerwowaliśmy stolik. Z perspektywy czasu, to był błąd. Problem z naszym ośmioramiennym przyjacielem polega na tym, że niedostateczne ugotowanie go sprawi, że będzie twardy i żujący, podobnie jak gotowanie go trochę za dużo. Nie wiadomo, jaki rodzaj twardości osiągnęli, ale tentâculos wymagał ostrego noża i mocnych zębów. Przynajmniej zapewniali ostry nóż. Szkoda zębów. Dzięki Bogu obfity sos z czerwonej i zielonej papryki, w którym wszystko bulgotało, był smaczny.


Konwój

Nie zostaliśmy zablokowani przez autobus, jak się obawiałem, ale parking był teraz pełen dziesiątek kolorowych i wysłużonych samochodów Citroen 2CV. Najwyraźniej nasz "autobus" z ponad pięćdziesięcioma gośćmi w górnej sali przyjechał bardzo długim konwojem zabytkowych maszyn prowadzonych przez jeszcze bardziej zabytkowych kierowców. Hura dla nich, powiedzieliśmy.

Autor: Fitch O´Connell;

Postanowiliśmy zejść do doliny i odwiedzić Ponte do Arco nad Rio Ovelha. Zapytaliśmy mężczyznę z trzema psami, czy droga (w tym momencie ledwo trzymała się tego opisu) prowadzi do mostu i czy możemy wziąć samochód oraz, co równie ważne, czy możemy zawrócić i wrócić, jeśli to zrobimy? O tak, powiedział. Chociaż skręca w polną drogę, dodał. Nie lubię jeździć naszym samochodem po polnych drogach. Nie jest do tego stworzony. Dojechaliśmy do połowy stromego wzniesienia, gdzie nawierzchnia drogi była niewiele więcej niż zbiorem luźno przylegających skał i małych kamieni, kiedy zdecydowałem się zjechać na pobocze i zaparkować. Przed nami były dwa kilometry wędrówki stromą ścieżką, ale musieliśmy zrzucić z siebie ciężar skórzastego mięczaka.

Sam most był strzeżony przez dwa duże i bardzo zębate psy. Podziękowaliśmy im za ich zasługi dla wiejskiej kultury kraju, a one wycofały się z warczeniem i niewolnictwem, ale obserwowały nas z daleka. To dziwny spiczasty most - piękny w prosty, surowy sposób - ale był prawie twee w swojej scenerii, jakby ze sceny w Shire, być może, i spodziewaliśmy się, że Hobbici będą łowić ryby z mostu. Musieliśmy ich po prostu przegapić. Być może wrócili do domu na drugi lunch. Ach, ale jeśli w pobliżu byli hobbici, czy to możliwe, że te psy wcale nie były psami. Może wargami? Nagle samochód, stojący wysoko na wzgórzu, wydał się bardzo odległy.


Author

Fitch is a retired teacher trainer and academic writer who has lived in northern Portugal for over 30 years. Author of 'Rice & Chips', irreverent glimpses into Portugal, and other books.

Fitch O'Connell